Rozmowa z architektem krajobrazu Agnieszką Kaszyńską
PROJEKTUJĘ MARZENIA
Architekt krajobrazu. Ukończyła warszawską SGGW. Zajmuje się projektowaniem ogrodów. Zawodu uczyła się w renomowanych biurach projektowych w Norymberdze i Jenie. Po studiach była koordynatorem powstawania sieci ścieżek rowerowych w Warszawie. Kilka lat temu miała autorski program o ogrodach w TVP 2. Prowadzi firmę zajmującą się projektowaniem i tworzeniem ogrodów oraz wnętrz. Zimą tęskni do ciepłych plaż, latem nie wyobraża sobie urlopu bez naszego morza, jest uzależniona na zawsze od zapachu Tatr i przebarwiających się jesienią buków. Uważa, że najważniejszy w jej pracy jest uśmiech na twarzy Klienta, kiedy projekt zaczyna żyć – gdy staje się OGRODEM.
Czy przyjmuje Pani zlecenia na ogrody marzeń?
Właściwie po to jestem. Staram się spełniać marzenia ludzi, którzy chcą, żebym otoczenie ich domu zamieniła na kształt obrazu, jaki mają pod powiekami, kiedy zamkną oczy.
Jakie to są marzenia?
Często bardzo konkretne. Kaskada, altana zatopiona w pnączach, piękny trawnik równy jak stół, by można było na nim grać w minigolfa. Często podstawą jest umieszczenie w projekcie konkretnej rośliny, np. świerka srebrnego czy magnolii – widzianych u znajomych – albo derenia jadalnego lub pigwowca, z którego przygotowuje się doskonałe nalewki. Krążą o nich legendy, a robi się je z owoców tych skądinąd pięknych krzewów. Wielkim powodzeniem cieszą się ogrody z tzw. roślin wrzosowatych, do których zalicza się ogrodową arystokrację – różaneczniki i azalie, borówki, wrzosy, wrzośce i wiele innych roślin, bez których trudno wyobrazić sobie prawdziwe wrzosowisko. Niektórzy są doskonale przygotowani i już podczas pierwszego spotkania przedstawiają mi listę ulubionych roślin – zdjęcia zrobione z rośliną podczas urlopu gdzieś w świecie czy całkiem blisko, tęsknoty zawiązane z dzieciństwem, kaliny, bzy, jaśminowce… Są też takie, które budzą złe skojarzenia. Są zbyt pospolite, wszyscy je mają lub rosły obok kosza na śmieci przy szkole.
Naprawdę? Jakie rośliny mają tak złą sławę?
Z niektórymi roślinami jest jak z biednymi goździkami z PRL-u, których już nikt nie będzie kochał. Na przykład kwitnące na biało tawuły lub śnieguliczki. To takie krzewy z owocami w postaci małych, białych kulek. Rzeczywiście, sama pamiętam, jak je sadzono. Bezmyślnie, w wielkich jednogatunkowych grupach, w straszliwych ilościach przy ulicach dużych miast. Razem z topolami, których nasiona z puchem zaśmiecają samochody, wpadają do mieszkań. Kojarzą się źle i koniec. Istnieje jednak spora grupa roślin, drzew, krzewów, traw, na które wiele osób, szczególnie w ostatnich latach, jest uczulonych. To zawsze ustalam indywidualnie.
Pani klienci to często osoby popularne, znane – na przykład artyści. Czy mają oni jakieś specyficzne wymagania?
Pyta Pan, czy są tacy, którzy chcą, abym zaprogramowała kwitnienie wszystkich niebieskich kwiatów na imieniny Jana lub Anny? Czasem i tak się zdarza! Często natomiast bywa, że w rodzinie nie ma zgody co do preferencji, kolorystyki i formy ogrodu. Wynika z tego wiele zabawnych sytuacji. Właściciele dzwonią do mnie i mówią: „Pani Agnieszko, proszę nie mówić żonie, chciałbym jej sprawić niespodziankę…” albo „Mój mąż to się nie zna, proszę posadzić przy tarasie nie żółte, lecz różowe kwiaty”. Wtedy bywa ciężko. Muszę znaleźć złoty środek i pogodzić wszystkich.
Zawsze staram się, aby osoba, która powierza mi zadanie do wykonania, wiedziała, że w danym momencie jest dla mnie najważniejsza. Nie da się zrobić ogrodu z duszą, nie angażując się całkowicie. Robię go tak, jak by był moim własnym. Każdą roślinę w szkółce wybieram osobiście i pilnuję, aby dojechała na miejsce w dobrym stanie.
Czy klienci mają czas na konsultacje, ustalanie kolejnych etapów prac? Często są to przecież ogromne założenia.
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że współpracuję z ludźmi bardzo, bardzo zapracowanymi. Nie ma to znaczenia, czy ktoś jest prezesem banku, właścicielem restauracji, producentem telewizyjnym, dyrektorem wydawnictwa czy pilotem – na początku realizacji projektowej muszą mi poświęcić trochę czasu, abym mogła ich poznać, zorientować się, jaki mają gust, co lubią. Ja i tak niestety wiem, że głównymi użytkownikami ich własnego ogrodu będzie pies, kot lub opiekunka do dzieci. Moim zadaniem jest tak zaprojektować im prywatną, zieloną przestrzeń, aby w tym dzisiejszym pędzie zatrzymali się choć na chwilę, oderwali się od zawodowych napięć i stresów. Aby zauważyli, że jeszcze kwitną tulipany, zerwali soczyste jabłko z własnego drzewa, zdjęli buty i pochodzili boso po trawie albo po prostu posiedzieli na leżaku i przymknęli oczy, czując się zrelaksowani i bezpieczni.
Są tacy, którzy chcą ogród wykonać sami, potrzebują jednak fachowej porady?
Oczywiście, zdarza mi się, że mam okazję spotkać ludzi, którzy nie posiadają profesjonalnej wiedzy ogrodniczej – obdarzeni są wyśmienitą intuicją, której często brak rasowemu projektantowi. Tworzą wspaniałe kompozycje. Ja jestem potrzebna do tego, aby to wszystko uporządkować, niecodzienne pomysły ułożyć w całość, ewentualnie nadzorować bardziej skomplikowane prace, jak np. wykonanie trawnika z darni.
Woli Pani projektować ogród, mając nieograniczony budżet, czy lepiej jest, gdy klient określa, jaką sumą może Pani dysponować?
Kiedy podejmuję się wykonania ogrodu, jeszcze zanim przystąpię do wykonania projektu, proszę Klienta o określenie sumy, jaką chce przeznaczyć na realizację. Oczywiście przyjemnie jest mieć świadomość, że dobierając materiał roślinny i jego asortyment, mogę poszaleć i posadzić zamiast lipy wielkości człowieka pięciometrowe, okazałe drzewo. Sporządzając szczegółową wycenę, określam, na jakiej wielkości rośliny możemy sobie pozwolić, żeby się zmieścić w określonej kwocie.
Czy wszystkie rośliny zamieszczone w projekcie można kupić?
Projekt zawiera wyłącznie te rośliny, które mogę kupić bądź sprowadzić. Sztuka dla sztuki nie miałaby sensu. Tym się właśnie różnią projekty z katalogów i kolorowych pism od zamawianych indywidualnie, że te pierwsze są masówką nie zawsze do zrealizowania. Nie uwzględniają warunków naturalnych panujących na naszej działce i, co najważniejsze, nie zawierają naszych wskazówek oraz potrzeb. Teraz nasze polskie, markowe Szkółki produkują pierwszorzędny materiał rośliny. Nie ustępuje on jakością temu z Niemiec czy Holandii. Kiedyś, aby skompletować rośliny do ogrodu, trzeba było nie lada wysiłku. Obecnie kilkusetmetrowy ogród można zrobić w kilka tygodni i może wyglądać jakby miał dobre kilkanaście lat!
Ile kosztuje wykonanie ogrodu?
Jaka powierzchnia? Jakie rośliny mają być w ogrodzie – duże czy niewielkie? Jakie gatunki i odmiany? Czy ogród ma być zaopatrzony w system automatycznego nawadniania? Czy będą jakieś elementy architektury ogrodowej: woda, oświetlenie standardowe bądź iluminacja roślin? Budujemy altanę czy może grill ogrodowy?
Gdy poznam odpowiedzi na te pytania, mogę bardzo precyzyjnie odpowiedzieć – kilka czy kilkadziesiąt tysięcy. Wykonanie ogrodu można podzielić na etapy i robić to stopniowo w dwa, trzy sezony, ale już w pierwszym roku cieszyć się np. otoczeniem tarasu lub wytwornym przedogrodem, będącym przecież wizytówką naszego domu.
Urządzanie ogrodu to raczej męskie zajęcie. Jak Pani daje radę zorganizować prace ogrodowe?
Współpracuję ze sprawdzonymi, doświadczonymi fachowcami, mam do nich zaufanie. Wiedzą, jakiej klasy usług oczekują ode mnie moi klienci.
Chciałbym mieć ogród, który byłby piękny przez cały rok, żeby cały czas coś w nim kwitło…
… i aby nie trzeba było w nim za dużo pracować? To jest niestety mit, nie ma takich ogrodów, które same o siebie dbają. Nawet słynny „trawnik i kilka krzaczków” wymaga starannej i systematycznej pielęgnacji, podlewania, koszenia, nawożenia przez cały sezon wegetacyjny. Decydując się na ogród, powinniśmy zdawać sobie sprawę, że aby pięknie wyglądał, musi się nim ktoś profesjonalnie zajmować. Na rynku nie brak firm świadczących usługi pielęgnacyjne. Warto poprosić też o pomoc zaufanego ogrodnika. Zrealizowany ogród trudno traktować jak ukończone dzieło, jak martwą rzecz. Każda roślina zmienia się z każdą godziną, z każdą porą roku. Po wielu latach, choć ciągle piękny, ogród wymaga zmian, przekształceń, po prostu żyje… To jest najwspanialsze.
To musi być wielka satysfakcja – być twórcą metamorfozy zwykłej działki w magiczne miejsce. Jednak nie może Pani być świadkiem kolejnych przemian zachodzących w ulubionych realizacjach. Nie żal Pani oddawać w ręce gospodarzy miejsc pełnych wspaniałych roślin, w których zostawiła Pani kawałek swojej duszy, gdzie zna Pani każdy centymetr?
No pewnie, że żal. Robiąc zakupy dla klientów w szkółce, ekscytuję się jak dziecko. Zapominam, że te siedmiometrowe buki nie są moje. Czasem trafia mi się wyjątkowy egzemplarz rośliny o wyjątkowym, niepowtarzalnym kształcie lub wybarwieniu liści czy igieł. W takiej chwili wiem, że drugi raz podobna okazja się nie zdarzy. W ubiegłym roku miałam przyjemność robić ogród przy wspaniałym domu w stylu toskańskim. Część ogrodu nawiązywała stylem do architektury. Udało mi się upolować u zaprzyjaźnionego szkółkarza gigantyczny aloes – prawie drzewo – którego właśnie się pozbywał w pękającego w szwach ogrodu zimowego. W sezonie budził sensację. Na zimę schowaliśmy go do widnego garażu. Poza tym wiele ogrodów odwiedzam ponownie, gdyż jestem zaprzyjaźniona z ich właścicielami. To miło widzieć, że te „moje” ogrody są częścią swoich właścicieli, że są z nich dumni, to jest jak miód na serce.
Jakie ogrody są modne w tym roku?
Często zastanawiam się, czy istnieje w ogóle pojęcie mody ogrodowej. Owszem, w danym sezonie dana odmiana może być promowana jako nowość, pisze się więcej o jakimś trendzie w sztuce urządzania wnętrz i co za tym idzie – o roślinach we wnętrzu i ich komponowaniu. Czy jednak jakaś roślina, sosna czy berberys mogą wyjść z mody? Można za to dyskutować na temat estetyki nieożywionych elementów ogrodu: mebli, rzeźb, ogrodzeń, furtek. Ogród jest niejako dopełnieniem domu. Idealnie, jeśli jest z nim zrośnięty kompozycyjnie, jeśli ma się wrażenie ładu i harmonii. Dobrze przemyślany kontrast daje też fantastyczny efekt. Jedno z całą pewnością można powiedzieć – modny ogród to ogród zadbany przez cały rok, to ogród z koncepcją, z klasą, którą powinien mieć zarówno ogród leśny, naturalny, jak i nowoczesny – z kamieni i szkła.
Jak Pani, okiem fachowca, ocenia współczesne polskie ogrody? Czy przez ostatnich kilkanaście lat dużo się zmieniło w tym względzie?
Nasze ogrody dopiero rosną. Powstają małe paski zieleni przy bankach, przedstawicielstwach firm, przy niektórych urzędach. Powstaje też sporo ogrodów przydomowych, zarówno przy remontowanych domach z duszą, jak również w nowo budowanych osiedlach. Jedna jaskółka jednak nie czyni wiosny. Zgubiliśmy gdzieś wspaniałe tradycje. Przed wojną w Polsce były wspaniałe parki, skwery i ogrody. Tradycję i smak zastąpiły później sztampa, plastikowa tandeta i blichtr. Tu nie chodzi o pieniądze, lecz o pomysł i odrobinę wrażliwości. Dużo pracy przed nami. Cały czas mam nadzieję, że to się zmieni.
Kiedy opadną liście i zetnie mróz, nikt nie myśli o zakładaniu ogrodów. Co w zimnej Polsce robi architekt krajobrazu?
Od połowy listopada do marce nasze ogrody śpią. Są również piękne, ale nie możemy w pełni z nich korzystać tak jak latem. To prawie pół roku bez wylegiwania się na trawie i bez jej koszenia. Ja mam wtedy czas na spokojną pracę nad deską kreślarską. Podejmuję się wtedy ciekawych zleceń wnętrzarskich, także dotyczących malarstwa iluzyjnego na ścianach, sufitach. Dekoruję na wesoło pokoje dziecięce oraz wnętrza w różnym stylu. Daje mi to wiele frajdy i satysfakcji. Projektuję oraz wykonuję z zaprzyjaźnionymi florystami dekoracje z kwiatów ciętych na wystawne przyjęcia i eleganckie śluby, które planuje wraz z klientami wiele tygodni wcześniej.
Skąd czerpie Pani inspirację do pracy?
Podróżuję, zwiedzam, przeglądam piękne albumy, chodzę na wystawy. Doświadczam, ale przede wszystkim obserwuję naturalne zbiorowiska roślinne. Natura to jest mój mistrz i po każdym ukończeniu ogrodu żywię większą wobec niej pokorę. Każdy, kto chce mieć tzw. skalniak – polski przebój – powinien odwiedzić Tatrzańską Dolinę Za Bramką. Tam jest najpiękniejszy ogród skalny. Mimo że czasem marznę w tej naszej Polsce, wiem, że nigdzie nie ma takich buków jak w naszych Beskidach i tam jesienią trzeba się uczyć przenikania kolorów, by zrobić najpiękniejszy na świecie park.
Ciekaw jestem, jakie zatem jest Pani marzenie?
Żeby mój syn był ze mnie dumny i żeby szafirki kwitły w moim ogrodzie cały rok!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Aleksander Barnaś
Świat Elit
NR 5-6/2004